1 lipca podczas 23. MFF BellaTOFIFEST odbyło się spotkanie z twórczyniami filmów „Łódź podwodna” i „Posłuchaj, co chcę Ci powiedzieć” – Oliwią Zakrzewską i Małgorzatą Imielską. Cechowało się ono wyjątkową wrażliwością i odwagą w podejmowaniu tematów, o których wciąż mówi się zbyt rzadko. Kreatywne i odważne reżyserki podzieliły się swoimi historiami, które wśród zgromadzonej publiczności wzbudziły wiele emocji.
Łódź podwodna w reżyserii Oliwii Zakrzewskiej porusza temat jej macierzyństwa w cieniu depresji, stawiając pytania o granice odpowiedzialności rodzica wobec dziecka i samej siebie. Podczas spotkania z publicznością twórczyni przyznała, że długo zmagała się ze sprzecznymi uczuciami wobec realizacji tego filmu – z jednej strony chciała opowiedzieć tę historię, a z drugiej obawiała się, czy powinna ją ujawniać światu:
Czułam, że to jest dobry pomysł, ale nigdy nie miałam odwagi, żeby to zrobić. Te sceny zaczęły się po prostu tworzyć w mojej głowie. Spotykały mnie kolejne sytuacje z dzieckiem, które chciałabym pokazać. Ale myślałam o tym, kto chciałby oglądać taki film i kim ja jestem, żeby pokazywać swoje życie? Miałam dużo takich myśli i zastój twórczy. Jestem w szkole filmowej i chciałam stworzyć film roczny. Nie miałam pomysłu i zwróciłam się do mojej profesorki, a ona powiedziała: „No, a czemu pani o sobie nie kręci? Niech pani kręci”. No i nakręciłam.
Jednak problem z nastawieniem nie był jedynym. Kolejny powstał już przy obróbce materiału i decyzją o pozostawieniu najważniejszych fragmentów. Twórczyni podkreśla, że nie było to dla niej lekkie, chociażby ze względu na to, że tworzyła film o swoim dziecku, a więc cały materiał wydawał się ważny do pozostawienia:
Nakręciliśmy bardzo dużo materiału. Dla mnie wszystko było ważne. To było moje życie, więc jak ja mogłam powiedzieć, że coś jest mniej, a coś bardziej filmowe? W trakcie montażu po prostu patrzyłam montażyście na ręce i mówiłam, że nie może tego usunąć, bo przecież to jest ważna scena. Jednak zaufanie do ekipy jest bardzo ważne, a także do ich intuicji i doświadczenia. Dlatego w końcu pozwoliłam montażyście na jego własną wersję. Usunął sporo, pokazał mi ją i mi się spodobała. To była dobra decyzja.
Film ukazuje macierzyństwo dalekie od wyidealizowanych obrazów. Zamiast radosnych, wzniosłych kadrów, reżyserka zdecydowała się pokazać codzienność pełną wątpliwości, samotności i psychicznego obciążenia:
Najbardziej pozytywne komentarze i feedback dostaję od ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z macierzyństwem, którzy nie wiedzieli, że to może tak wyglądać, bo matki wiedzą, jak jest i wiemy, jak bardzo mamy przewalone.
Jednak prawdziwym zaskoczeniem okazał się odbiór filmu podczas pokazu w zakładzie karnym, gdzie osadzeni mężczyźni, ku zaskoczeniu reżyserki, odnaleźli się w tej historii. Równie ważnym doświadczeniem, które wpłynęło na kształt filmu, była dla reżyserki praca w oddziale noworodkowym. Tam reżyserka obserwowała młode matki obejmujące swoje dzieci – często zmęczone i wciąż dochodzące do siebie po porodzie.
Miałam dużo do czynienia z młodymi mamami, robiłam tam zdjęcia. Miały dużo śladów po cięciach na rękach. To były normalnie fajne i uśmiechnięte osoby, absolutnie wpatrzone w to dziecko, i tylko ich blizny zdradzały, co się działo wcześniej – mówiła reżyserka.
Posłuchaj, co chcę Ci powiedzieć w reżyserii Małgorzaty Imielskiej to historia o schizofrenii. Pomysł na ten projekt towarzyszył jej przez dłuższy czas, ale trudność w realizacji oparta była o znalezienie osoby, która byłaby gotowa podzielić się ze światem swoją historią. Kwestia ujawniania takiego problemu zyskała szczególne znaczenie podczas okresu kwarantanny.
To wróciło do mnie podczas pandemii, kiedy zaczęłam czytać gazety i artykuły o dziecięcej schizofrenii. Wtedy pomyślałam, że zacznę szukać jeszcze raz. Zjeździłam 100 oddziałów dla młodych ludzi, aż trafiłam do fantastycznego i unikalnego miejsca, czyli do hostelu dla osób z zaburzeniami psychicznymi, i tam spotkałam Małgosię – opowiadała reżyserka.
Film ma formę dokumentalną. Pokazuje życie młodej dziewczyny, która zmaga się ze schizofrenią, i zgodziła się na rejestrację swojej codzienności. Przez cały czas widz towarzyszy bohaterce, przeżywając z nią zarówno chwile radości, jak i trudności:
Dla mnie było bardzo ważne to, żebym miała pewność, że Małgosia się zgadza się na ten film, że to jej nie skrzywdzi i nie spowoduje niczego złego w jej życiu, a także jej rodziny. Kiedy zaczęliśmy zdjęcia, bywało różnie – czasami ona dzwoniła, czasami ja przyjeżdżałam. Prosiłam ją o nagrywanie tego, czego doświadcza i co się dzieje w jej życiu.
Proces pracy nad filmem wymagał od reżyserki wyjątkowej wrażliwości i wyczucia. Jak wspomina reżyserka, kontakt z Małgosią musiała zostać zbudowany na wzajemnym zaufaniu i szacunku:
Muszę pamiętać o tym, że Małgosia szuka kontaktu, potrzebuje go. Ten film spowodował, że ona uwierzyła, iż jej doświadczenia mają sens, bo może pokazać ludziom, że z tą chorobą da się żyć, można sobie z nią poradzić. Jednak z drugiej strony wiedziałam, że w pewnym momencie zniknę z jej życia. Może w nim będę, ale już nie tak blisko, na co dzień.
Jednak taka więź niełatwo wygasa – pozostawia ślad i trwa dalej, mimo że obie strony próbują powoli ją oswajać i odnaleźć się w nowej rzeczywistości poza obiektywem kamery.
Polina Kirichenko