To było wyjątkowe spotkanie — idealne zwieńczenie tegorocznej edycji festiwalu. Pobudzające do działania, energetyzujące, pozwalające przez chwilę poczuć się tak, jakby nic na świecie się nie zmieniło. Chociaż zmieniło się wiele. Właśnie o zmianach — tych zachodzących na ekranie, w głowach i dookoła nas — opowiadali w niedzielny festiwalowy wieczór Piotr Więcławski (Vienio) i Maciej Ostatek.
Chwila, zacznę od początku, by nie stracić wątku! Na pokazie „Skandal. Ewenement Molesty” nie zabrakło emocji. Bywały chwile absolutnej ciszy, ale dało się też słyszeć szczery śmiech, zobaczyć głowy falujące w rytm płynącej muzyki. I nic dziwnego, bo w filmie znalazło się wszystko: materiały archiwalne, aktualne wypowiedzi, kilka słów od innych artystów oraz historyczny przekrój Polski i fenomenu hip-hopu. Czy tak właśnie miało być?
Chcieliśmy zrobić taki film. Szukaliśmy klucza do przekazania ich historii. Historię hip-hopu też musisz opowiedzieć przez jakiś pryzmat. Zdecydowaliśmy się pokazać moment, w którym płyta „Skandal” stała się przełomem, była bardzo popularna. Siłą rzeczy Molestę tworzą jednak ludzie. Nie da się pokazać wszystkich ich dokonań, dlatego skupiliśmy się na wybranym elemencie. Ten film opowiada również o zmianach, o tym, że człowiek inaczej myśli w wieku siedemnastu lat, a inaczej w wieku czterdziestu — tłumaczył Maciej Ostatek, którego zaangażowanie w muzyczne projekty wynika z pasji. Wcześniej uczestniczył między innymi w produkcji „Kult. Film” czy „Spowiedź emigranta”. Zdradził jednak, że kolejny film wiąże się już z inną tematyką.
„Skandal. Ewenement Molesty” w dużej mierze składa się ze źródeł archiwalnych, o których zwrot na nośnikach żartobliwie — już po raz kolejny — Vienio prosił obecnego na sali producenta projektu.
Sporo materiałów źródłowych, które mieliśmy, w ogóle nie weszło do filmu. Były tylko urywki koncertów. Bardzo walczyłem między innymi o scenę ostatniego występu z Warszawy, której ostatecznie w filmie nie ma. Nie można było go tworzyć w nieskończoność — powiedział Maciej Ostatek.
Ale może to lepiej? — dodał Vienio. Wszystko dzięki temu bardziej wybrzmiewa. Powstała tak zwana odezwa na Facebooku. Kiedyś każdy mógł przynieść kamerę na koncert, dlatego istniała szansa, że nazbieramy dużo materiałów. Dodatkowo podczas przeprowadzki znalazłem karton, a w nim mnóstwo kompaktów i kaset. Nazywam ten film suplementem diety Molesty. Można sobie uzupełnić wiedzę, o nas, o tym, jak rodził się polski hip-hop. My swoje historie znamy, przeżyliśmy, mamy je zapisane w katalogach z tyłu głowy. Wy tworzyliście zespół od drugiej strony i wspieraliście nas. To się wam po prostu należy.
Twórcy podzielili się z widownią również kulisami współpracy z dużymi wytwórniami.
Ludzie z wytwórni są zawsze tacy, jakimi widzimy ich na ekranach. Tak jak w naszym filmie, czy nawet „Bohemian Rhapsody”. Zawsze oschli, zimni, opowiadają, że projekt nie będzie miał żadnych szans, a potem okazuje się, że nastąpił sukces. Ten schemat powtarza się w show-biznesie; odkąd tylko powstał, wielkie firmy zarabiają pieniądze. Korzyści dla zespołu z takiego układu są nieuczciwe — stwierdził Vienio, proponując przy okazji podział 6:4 lub 7:3.
Naszym gościom bez wątpienia nie brakuje niepokorności i nie chodzi tylko o koncerty zagrane mimo kontuzji kończyn.
Sam kilkakrotnie byłem już proszony o niewyrażanie swoich opinii, co jest dla mnie śmieszne, to komercja. Młodzi raperzy teraz już nie kontestują, bo im się to po prostu nie opłaca. Osoby wyrażające swój światopogląd nie są wygodne dla sponsorów. Największą satysfakcję w życiu mam z tego, że wszystko, co pisałem, było od serca i z głowy. Czułem, że chcę coś powiedzieć. Artysta, który nie ma nic do powiedzenia, niech siedzi na kanapie. Artysta, który ma coś do powiedzenia, siedzi i pisze — dlatego, że chce, nie dlatego, że musi.
Na zakończenie z sali padło pytanie o dalsze plany zespołu.
Zastanawiałem się nad tym, co dalej. Widzicie, co się dzieje, w Warszawie zamykają knajpy, koncertów brak. Mamy plany koncertowe na następny rok, dostaliśmy kilka propozycji, byłoby bardzo miło, gdybyśmy mogli zagrać również w Toruniu. Miejmy nadzieję na koniec epidemii, chociaż smutne informacje są takie, że podobno świat, w takiej formule, jaką znamy, już nie wróci.
Nie opuszczajmy jednak festiwalu z pesymistyczną nutą. Jak słusznie zauważył Piotr Więcławski: w życiu piękne są tylko chwile — często nagrywa się coś bez sensu, czasami pojawi się coś fajnego, śmiech, żart. Ale te najpiękniejsze chwile nigdy nie są zarejestrowane — one na zawsze pozostaną w pamięci.
Mamy nadzieję, że 18. edycja MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze, mimo wszelkich różnic względem poprzednich lat, zostanie z Państwem jako jedna z tych pięknych chwil. Dziękujemy za obecność, zarówno tę fizyczną, jak i ogromne wsparcie udzielone online. Do zobaczenia za rok!
Anna Tomaszewska