X  Używamy plików cookie i podobnych technologii w celach statystycznych. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.  Dowiedz się więcej. 

Trzech charyzmatycznych artystów i fantastyczna rozmowa — spotkanie po projekcji „Mowy Ptaków”

Niesamowity, świeży, inny, eksperymentalny, pełny kontekstów i nawiązań. Takimi epitetami widzowie opisywali najnowszą produkcję Xawerego Żuławskiego. Film zaskakuje swoją konwencją i potrafi zszokować widza. Najpewniej właśnie to przyciąga takie tłumy na festiwale, które zdążyli już odwiedzić twórcy.

Jak w ogóle powstawała Mowa Ptaków? „Ten film powstał w energii »nie wiem«” - mówi Żuławski. Okazuje się, że droga od dostania scenariusza do premiery była bardzo długa i pełna wątpliwości. Z początku Żuławski zupełnie zapomniał o tekście z powodu choroby i śmierci swojego ojca, później za interpretacje miało zabrać się czterech reżyserów. Finalnie, jak wiemy, to syn scenarzysty „Mowy ptaków” sam stanął za sterami i poprowadził ekipę, która łącząc siły, doprowadziła do powstania jednego z przełomowych dzieł polskiego kina tego roku.

Już podczas odpowiadania na pierwsze pytanie, dało się zauważyć osobliwe poczucie humoru twórców, które udzieliło się publiczności oraz więź łączącą mężczyzn. Uwadze widzów nie umknęło również silne zaangażowanie w cały projekt artystów, o którym mówili bardzo dużo, zdradzając tajemnice tworzenia obrazu. Historia powstawania filmu przeplatana była ciekawymi, wywołującymi salwy śmiechu anegdotami. Jedną z nich opowiedział Sebastian Fabijański - odtwórca roli Mariana. ”Przyszła pani, bardzo odświętnie ubrana, ze złotym piwem, świat się zatrzymał, czerwone światło się zapaliło, podeszła, powiedziała, co miała do powiedzenia, dała mi w pysk i poszła”. Tak aktor wspominał jeden z dni zdjęciowych, a konkretnie kręcenie sceny na rondzie Wiatraczna.

Postać grana przez Fabijańskiego jest jednym z najbardziej skomplikowanych bohaterów w naszej rodzimej kinematografii. Jeden z aktorów zaangażowanych w produkcję „Słodkiego końca dnia” na festiwalu w Gdyni przekazał koledze po fachu, iż sam zapłaciłby za zagranie tej roli. Żuławski czytając scenariusz, bardzo mało wiedział o Marianie. Jak sam mówi „W scenariuszu nie było za dużo wskazówek, takich jak kim na przykład jest postać Mariana, oprócz tego, że jest polonistą, no to dalej Marian występował w formie: Marian, dialogi i to, co ma powiedzieć”. Z pewnością tłumaczy to pewną aurę tajemnicy, którą zdaje się rozprowadzać w filmie bohater.

Mowa ptaków nie uciekła od osobistych aspektów. Xawery Żuławski do scenariusza wplótł zręcznie i symbolicznie wydarzenia ze swojego życia oraz cechy bliskich mu osób. W tym momencie mikrofon po raz kolejny trzyma reżyser i wspomina moment castingu z udziałem Sebastiana Fabijańskiego. ”O rany, jaki on jest do mnie podobny”, stwierdził twórca - „O Matko Boska, czyli Marian to jednak ja”. Nie była to dobra nowina dla Żuławskiego, ponieważ jak sam mówi: ”Robiłem wszystko, by jednak nie znaleźć siebie w tym scenariuszu”.

Twórcom filmu należy pogratulować nie tylko ich nowego dzieła, ale także sposobu, w jaki umieją o nim opowiedzieć. Interakcje z publicznością, duża doza humoru, wcześniej niezdradzane opowieści zburzyły barierę widz-artysta i wprowadziły niesamowitą lekkość rozmowy.

Zuzanna Rygielska

W tym dziale również

Google Translate

Aktualności Tofifest